Dlaczego warto uważać na nazwy przy kodowaniu strony?

Mogło by się wydawać, że nazwy klas czy plików nie mają aż tak dużego znaczenia pod kątem ogólnego funkcjonowania strony. Może dlatego, programiści pewnego sklepu internetowego, nie zwracali na nie uwagi. Sklep z obuwiem specjalistycznym, funkcjonujący już od kilku lat. Przyzwoicie zoptymalizowany i całkiem dobrze widoczny w wynikach Google.

Właściciele zwrócili się z pytaniem, czy można by było jeszcze coś poprawić, gdyż chcą uwolnić część kapitału inwestowanego w AdWords i przesunąć go w kierunku lepszej widoczności w wynikach organicznych. Jeżeli chodzi o optymalizację strony, odpowiedź jest zawsze ta sama – oczywiście, a to dlatego, że ona nigdy się nie kończy.

Pierwszą rzeczą w takim przypadku jest oczywiście audyt strony i analiza danych dostarczanych przez Google (WMT, Analytics, AdWords). Wszystko przebiegło szybko i sprawnie.

Problem ujawnił się dopiero, gdy zacząłem przeglądać strony docelowe (tzw. „landing pages”), które tworzone były pod funkcjonującą kampanię AdWords. Okazało się, że panuje na nich chaos – brak plików graficznych, jakiegokolwiek formatowania treści a formularze i pola wyboru (np. rozmiaru czy koloru obuwia), zupełnie nie działają. Co ciekawe, sytuacja ta miała miejsce w przeglądarce Firefox i Chrome, natomiast IE i Opera wyświetlały strony zupełnie normalnie.  Również podgląd i renderowanie strony za pomocą Narzędzi dla webmasterów Google wyglądały poprawnie.

Problem tkwi w szczegółach

W końcu udało się ustalić w czym tkwiła różnica. Problemem stanowił zainstalowany i włączony dodatek do przeglądarek – Adblock Plus. Jego działanie polega m.in. na wyszukiwaniu w kodzie strony określonych nazw plików oraz klas CSS.

Twórcy sklepu internetowego słusznie wyodrębnili z kodu strony fragmenty, które wykorzystywane są wyłącznie podczas wyświetlania specjalnych stron docelowych i umieścili w osobnych plikach, dołączanych jedynie wtedy, gdy są potrzebne. Tu nie popełnili żadnego błędu. Jednak nazwy tych plików, klas CSS oraz plików graficznych zawierały w nazwie słowo „ads” – z angielskiego „reklama”. W efekcie, plik stylów przeznaczone dla „landing pages” miały nazwę „ads*.css”, skrypty JS „ads*.js”, itd. Powodowało to ich blokowanie i usunięcie ich z kodu wyświetlanej strony.

– Dlaczego warto zwracać uwagę m.in. na taki drobny szczegół?

Otóż ten i podobne dodatki blokujące reklamy na stronie są powszechnie instalowane w przeglądarkach internetowych a ich działanie jest do siebie zbliżone. Statystyki pobrań i wykorzystania wyłącznie Adblock Plus i tylko wśród polskich internautów mówią o prawie 1,2 mln użytkowników dziennie – czyli tyle osób blokuje reklamy co dzień, za pomocą tylko tego jednego dodatku do przeglądarki. A należy pamiętać, że jest ich dużo więcej.

Popularnosc adblock plus

Jaki był realny wpływ na stronę?

Po wprowadzeniu zmian nazw plików poprosiłem o ponowny dostęp do AdWords i Analytics po 3 miesiącach. Analizując wyłącznie wejścia z reklam na specjalne strony docelowe okazało się, że współczynnik odrzuceń spadł o 17%, natomiast konwersja z nich (liczba zamówień) wzrosła o 11%. Mimo, że nie był to szczytowy okres zainteresowania tymi produktami, obie wartości wskaźników osiągnęły najkorzystniejsze wartości w całej historii prowadzenia kampanii.

Wtyczki blokujące reklamy na stronach są bardzo popularne i przyznam, że w wielu przypadkach ułatwiają ich przeglądanie. Jednak należy pamiętać, że wykorzystanie w kodzie nazw typu „ad”, „ads”, „adv” i ich rozwinięć „advertisement„, ” advertising„, może spowodować błędy w ich funkcjonowaniu, a tym samym niespodziewane straty lub spadek efektywności strony.

 

Może Ci się spodoba...

3 komentarze

  1. Michał pisze:

    Takich konfliktów może być więcej, ale i tak wszystko wychodzi dopiero przy bardzo skrupulatnym testowaniu, sek w tym że często takie testowanie jest pomijane albo robione niedokładnie.

  2. MaciejKK pisze:

    czegoś takiego bym się w ogóle nie spodziewał widać z tego że na co raz to dziwniejsze aspekty stron zwraca uwagę google

    • Piotr Rostecki pisze:

      Google, rzeczywiście zajmuje się innymi sprawami, ale tworząc stronę trzeba też pamiętać, że ostatecznie to nie wyszukiwarka dokonuje zakupów czy zamawia usługi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *